Detektywi z centrum miasta zatrzymali mężczyznę, który był podejrzany o kradzież gotówki i telefonu komórkowego. Podejrzany, 30-letni mężczyzna, zaszył się w domu swojej matki, ignorując wezwania policji. Aby otworzyć drzwi, konieczne było wezwanie jednostki straży pożarnej. Teraz, za przestępstwa które popełnił, grozi mu do 5 lat więzienia.
Kryminalni z Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego w Śródmieściu otrzymali informacje o dwóch incydentach: kradzieży pieniędzy z kasy sklepowej oraz zniknięciu telefonu i portfela z prywatnego mieszkania. Pomimo że były to dwa oddzielne incydenty, policja podejrzewała, że za oba odpowiada ta sama osoba.
Właściciel sklepu poinformował, że jeden z jego pracowników, zatrudniony od zaledwie 4 dni, ukradł około 900 złotych z kasy i „zniknął”. Z drugiej strony, właścicielka mieszkania, które 30-latek odwiedził razem ze swoją matką i jej partnerem, zgłosiła kradzież telefonu, portfela zawierającego dokumenty, pieniądze oraz kartę kredytową.
Nad ranem, detektywi pukali do drzwi mieszkania, gdzie przebywał podejrzany. Mimo to, 30-latek nie odpowiedział na wezwania policji. W związku z tym, policja wezwała straż pożarną, która przy użyciu specjalistycznego sprzętu szybko otworzyła wszystkie zabezpieczenia drzwi.
Na koniec, mężczyzna został aresztowany i postawiono mu zarzuty kradzieży. Zgodnie z kodeksem karnym, za takie przestępstwo grozi do 5 lat więzienia.